Moje ostatnie odkrycie

Moje ostatnie odkrycie to nowa trasa rowerowa. Nowa dla mnie, bo oczywiście nie pachnie już nowością, nawet na odcinku ścieżki rowerowej, ale znajduje się w okolicy, w którą się nigdy nie zapuszczałam. Po prostu kiedyś, dawno, dawno temu pojechaliśmy tam samochodem przez przypadek, ale po ok. 200-300 metrach droga nagle się kończyła, więc na wiele lat o niej zapomniałam. W zeszłym tygodniu dojechałam do skrzyżowania, w którym owa droga się zaczyna z zamiarem zawrócenia, a tu patrzę - piękna ścieżka rowerowa ukryta "w krzakach" (niemalże dosłownie). Pojechałam nią. Okazała się nie taka nowa, ale jeszcze w całkiem rześkim stanie. Wyszło na to, że drogę pociągnęli dalej, przerzucili most nad rzeką i w ten sposób połączyli dwa osiedla. Przy okazji zrobili długą drogę rowerową, a ponadto nad rzeką wypatrzyłam świetną ścieżkę. Wiecie, taką po łące, z jednej strony rzeczka, z drugiej przyroda :) Oczywiście nie mogłam odpuścić i pojechałam tam. Wróciłam... cała pogryziona i oblepiona, bo zapomniałam, że mnóstwo przedstawicieli przyrody rzuca się na żółte kolory, a ja wybrałam się w żółtej koszulce... No więc oblepiły mnie żółtolubne robale i jakieś niezidentyfikowane, które strasznie gryzą. Nie wiem czy też lubią ten kolor czy po prostu im się napatoczyłam, więc skorzystały z okazji... Na szczęście miałam w domu fenistil, bo bez niego trudno by było wytrzymać.


A popołudniami w najbliższych dniach chcę wykorzystać piękne słoneczko i się trochę opalić. Nie za dużo, bo szkoda skóry, a poza tym mocna opalenizna mi się nie podoba, ale chciałabym trochę przybrązowić nogi :)


Lato, lato, lato... :)

Komentarze

Popularne posty