Plany

Nadeszła pora kiedy to trzeba przeliczyć ile będziemy mieli funduszy na wyjazdy wakacyjne i na polskie długie weekendy, bo robi się późno i należałoby zrobić jakieś rezerwacje. Młody nastolatek wymyślił sobie w tym roku survival... Już słyszę te nocne telefony: ale mamo tu się nie da spać, drzewa szumią, hałasują, trzeszczą, w lesie można się zgubić i są pająki (nastolatek, mimo iż chłopak unika zbliżania się do pająków) i inne robactwo, nie ma dużej wygodnej łazienki, musimy nauczyć się gotować... No jakoś nie widzę go na tym survivalu - to będzie szkoła przetrwania pt. jak przetrwać do końca obozu ;) Marudzi też o obozie żeglarskim, bo koledzy byli w zeszłym roku. No nie wiem czy mu się spodoba. Myślałam, żeby znaleźć jakiś nie za drogi jacht, który można by wynająć na długi majowy weekend. Zobaczyłby czy takie przyjemności mu pasują, ale nasz rodzinny sternik ma już na ten czas inne plany, a my bez doświadczenia boimy się wziąć pojazd większy od pontonu ;) Zresztą popatrzcie sami, czy coś takiego nie kusi: jachty motorowe Mazury. Tylko, że próba wykonywana w czasie majówki i tak nie miałaby sensu, bo byłoby za późno na robienie rezerwacji. Najlepsze obozy wakacyjne w tym czasie będą już zajęte... 

Co nie zmienia faktu, że najchętniej puściłabym go na tradycyjną kolonię albo obóz językowy. Raz, że moje dziecko lubi "mocno ucywilizowane" warunki, a dwa że przydałoby mu się podszlifować angielski, a w sprzyjających warunkach (wśród rówieśników, bez spiny: naucz się tego i tego na jutro) może zapałałby sympatią do nauki języków. W sumie jakoś w tym roku nie idzie nam odkładanie na wakacje, więc postanowiliśmy, że wyjazdy zasponsoruje nam urząd skarbowy ;) Poniekąd, bo ze zwrotu naszego podatku. Trzeba tylko rozsądnie wszystko przekalkulować, żeby nie trzeba było wejść na debet, bo 500 plus na dziecko nie dla nas.

A tymczasem mamy okres przedwiosenny i przedświąteczny. W zamrażalniku już leży gęś i wołowina, bo lubię te mięsa przemrozić przed peklowaniem i pieczeniem. W szafce czekają bakalie. W tym roku wypróbowuję nowy przepis na mazurka orzechowego. W zasadzie chcę kupić małe foremki - takie wielkości połowy - jednej trzeciej tradycyjnej formy na ciasto, bo w święta lubimy urozmaicenie, a w ten sposób będę mogła upiec np. sześć różnych ciast nie ryzykując, że część się wyrzuci, bo go będzie za dużo. Po kawałeczku każdego szybciej się zje. Na wszelki wypadek, gdyby się okazało, że nie mam czasu bawić się w robienie pisanek, uzbierałam pokaźną ilość łupek z cebuli na kraszanki. Ech te Święta. Miło byłoby zjeść obiad na tarasie, ale pogoda na to na razie nie pozwala.

Komentarze

Popularne posty