To sobie wymyśliłam

To sobie wymyśliłam wakacje w październiku... Nie, nic z tego nie w żadnych ciepłych krajach, tylko u nas. W dodatku w górach :( Jedno szczęście, że nie robiłam żadnej rezerwacji. Sama nie wiem dlaczego, mimo namów, nie zdecydowałam się na wrzesień. Znaczy, właściwie to wiem. Miałam nadzieję na cudowne widoki gór pokrytych kolorowymi lasami, na liście szeleszczące pod butami, błyszczące w słońcu pajęczyny, na słońce, które w górach "opala bardziej". Krótko mówiąc na pogodę i krajobrazy jakie widziałam będąc właśnie w październiku pierwszy raz w Tatrach. Wtedy rzeczywiście chodziliśmy po górach w koszulkach na ramiączkach i wróciliśmy opaleni. Do Tatr zniechęciły mnie w tym roku dzikie tłumy oglądane na wielu fotografiach i filmach. Co to to nie, nie będę stała w kolejce, żeby wejść na górę, choćby najpiękniejszą. Miały być więc "dla odmiany" Bieszczady, ale... Zdecydowanie nie jest to pogoda na miłe spacerki po górach, spływy ani przejażdżkę kolejką wąskotorową. W związku z tym, ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu (złagodzonemu nieco zakupem pięknej kurtki i kozaczków;) ) przełożyłam wojaże na zimę. I liczę na to, że to ostateczny termin wyjazdu i nie będzie znów zmieniany.

Komentarze

Popularne posty